Maybe Someday



TYTUŁ: Maybe Someday
AUTOR: Colleen Hoover
WYDAWNICTWO: Otwarte
KATEGORIA: New Adult
STRONY: 381
PREMIERA: 13 maja 2015
You say it’s wrong, but it feels right

You cut me loose, then hold on tight
Words unfinished, like our song
Nothing good can come this way
Lines are drawn, but then they fade
For her I bend, for you I break

Poukładane, szczęśliwe, satysfakcjonujące- takie było życie Syd. Właśnie, trzeba zwrócić uwagę na słowo było, które dla człowieka znającego podstawy języka polskiego oznacza przeszłość.   Dzień jej 22 urodzin, który miał być jednym z jej najlepszych,  stał się totalną katastrofą, a osoby, które były jej najbliższe okazały się tymi zadającymi jej największy cios, zrobiły coś niewybaczalnego.
Zaczęło się od gitary. To właśnie Ridge grał na balkonie, a Sydney go słuchała. On nie znał jej, a ona jego. Gdy zauważył, że sama stworzyła i śpiewa tekst piosenki, do której gra wiedział, że musi ją poznać... To właśnie muzyka ich połączyła, ale życie rozdzieliło.
Mówi, o tym, że najgorszy dzień twojego życia, może okazać się początkiem czegoś dobrego. Opowiada też o miłości, która rodziła się gdzieś między słowami tekstów piosenek, ale też o trudnym wyborze, po którym możesz stracić część siebie, niezależnie co wybierzesz... 

Oczywiście przyszła do mnie paczka z Arosa, dorwałam się do Maybe someday, by przeczytać tylko i wyłącznie fragment, ale jak się skończyło pewnie się domyślacie. Zawsze tak mam czytając  książki Colleen Hoover: siadam by przeczytać kawałek, rozdział, bądź dwa, a kończy się na całej książce . Z Panią Hoover mam ten sam problem od zawsze- lubi się pobawić moimi uczuciami. Ta książka nie była wyjątkiem- sprawiła, że śmiałam się, dziwiłam, płakałam.
Colleen Hoover niezaprzeczalnie jest moją najwspanialszą autorką New adult. Jej podejście do różnych spraw zaskakuje mnie i chcę więcej. Tą książką dała nowe spojrzenie na kategorię New adult. Z motywem jaki przedstawiła autorka pierwszy raz spotkałam się w książkach New Adult, w książkach w ogóle.Podejmuje się tematów, których inni się boją, przemilczają je.  Nie powiem  co to, bo bym zbyt wiele Wam zdradziła, odebrała te wszystkie emocje, zmieszanie, które wzbudziło we mnie dowiedzenie się o tym czymś.

Cechą wyróżniającą "Maybe Someday" od innych jest muzyka. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim w książce. Oczywiście, czytałam książki z piosenkarzami jako główni bohaterowie czy wplataniem piosenki w tekst książki, ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z nagraniem nowego albumu specjalnie do książki. To właśnie dzięki niej nasi główni bohaterowie poznają się nawzajem, muzyka daje im inne spojrzenie na świat. Dzięki soundtrack'owi, który został nagrany do tej wspaniałej książki jeszcze bardziej przeżywałam perypetie Ridge'a i Syd, możemy poczuć się jak oni. Teraz, gdy już skończyłam czytać tą książkę zawsze mogę do niej powrócić, wystarczy wsłuchać się w słowa piosenek, nic więcej.

Książka mówi nam, że trzeba wierzyć, nawet jeśli coś wydaję się nam niemożliwe. Kto wie, może los zrobi nam miłą niespodziankę? Nasze plany, nadzieje mogą ożyć. Może kiedyś... Polecam ją osobom, które nie boją się uronić kilku łez podczas lektury. Polecam ją tym, którzy są rozdarci i niewiedzą co wybrać, może Wam pomoże. Polecam tym, którzy chcą zacząć swoją przygodę z książką, może akurat ona wciągnie cię tak, że będziesz sięgał po kolejną, kolejną i kolejną. Polecam każdemu. Może kiedyś, gdy będziesz już nieco starszą osobą polecisz tą książkę swojej nastoletniej wnuczce, a Tobie przypomną się chwile spędzone z tą książką. 

Share this:

, , , , , ,

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz